Dj Semi - "Samotni w knajpie"

Zamawiam wódki dwie. Nie martwię się czym do domu dojadę. Zatłoczony bar. Czuć na odległość uśpione smutki. Siadam na uboczu gdzieś, a w marzeniach widzę siebie otoczoną przyjaciółmi...

Recenzja "Paranormal Activity"

Czy nakręcono horror, który będzie można porównać do legendarnego "Lśnienia" czy "Krzyku"?

niedziela, 30 października 2011

"Paranormal Activity" - recenzja

"Paranormal Activity", czyli niezależny horror amerykański z 2007 roku, za którego scenariusz, reżyserię, montaż i produkcję odpowiadał Oren Peli. Ten obywatel Izraela na stałe zamieszkały w Stanach Zjednoczonych, będąc również dyrektorem castingu, główne role w swoim filmie grozy powierzył Katie Featherston i Micahe Sloatowi. "Paranormal Activity" to na tę chwili jeden z najbardziej popularnych i kasowych filmów, jakie kiedykolwiek powstały.
Horror opowiada losy młodej pary, która walczy z istotą nawiedzającą ich dom. Wszystkie doświadczenia związane z nękającą ich nadprzyrodzoną siłą, próbują oni uchwycić za pomocą kamery cyfrowej. "Paranormal Activity" to kilkaset godzin nagrań z okresu kiedy demon (którym, jak okazuje się w dalszej części filmu, był owy byt) manifestował swe siły, które połączono w spójną całość, tworząc film fabularny.

Już jutro ostatnia doba października, a co za tym idzie, również Halloween.  Ze względu na jutrzejsze święto strachów, postanowiłem zrecenzować horror, a konkretniej pierwszą część cyklu "Paranormal Activity". Przyznam, że spotkałem się z przede wszystkim pozytywnymi opiniami na temat tej produkcji, co spowodowało, że zrodziła się we mnie ciekawość... Czy nakręcono horror, który będzie można porównać do takich produkcji jak legendarne "Lśnienie? lub "Krzyk"? 


Po obejrzenie "Paranormal Activity" muszę jednak stwierdzić, że cały zachwyt nad tym filmem jest dla mnie zupełnie bezsensowny, a strach, który jako horror podobno miał u mnie wywołać wcale się nie pojawił. Fabułę można zaliczyć do tych najpopularniejszych, a zarazem najprzeciętniejszych , czyli: spokojna rodzina odkrywa, że w ich domu "coś" jest. Na myśl przywodzi mi to serię "Duchy" (ang. "A Haunting") emitowaną kiedyś na Discovery World, których prawie każdy odcinek bazował na niemal, że identycznym scenariuszu i tematyce, na której oparto "Paranormal Activity". Połowę czasu jaki trwa recenzowany przez mnie horror stanowią rozmowy pomiędzy głównymi bohaterami, które według mnie nie były ani ciekawe czy interesujące, a na dodatek w ogóle lub jedynie w małym stopniu pokrywały się z tematyką filmu. Odebrałem je, więc jako swego rodzaju "zapełniacze czasu", których jedynym celem było wydłużenie o kilkadziesiąt minut historii, którą można byłoby opowiedzieć w przeciągu połowy godziny. Przez to "Paranormal Activity" stało się przede wszystkim nudne i mało zajmujące do takiego stopnia, że w pewnych momentach miałem ochotę po prostu przewinąć obraz do przodu, aż do chwili kiedy akcja nabierze tempa. Również o zaprezentowanej grze aktorskiej nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego, ponieważ była ona co najwyżej przeciętna. Jednak mimo wszystko zaintrygowała mnie postać pokojówki-egzorcystki, a zakończenie, choć dość przewidywalne, mogę uznać za atrakcyjne. To jednak wciąż za mało, abym mógł powiedzieć o filmie, że jest godny polecenia przyjaciołom.

Według mnie sposób w jaki widz odbierze "Paranormal Activity" jest przede wszystkim zależny od nastawienia z jakim je obejrzy. Ja oczekiwałem naprawdę oryginalnego, przerażającego filmu grozy a tymczasem natrafiłem jedynie na jego marną namiastkę. Dokument stylizowany na horror zupełnie nie przypadł mi do gustu. Ot i tyle. Takie już moje zdanie.

Twitter Delicious Facebook Digg Stumbleupon Favorites More